WEB96

Blog o polskim dziedzictwie cyfrowym i historii polskiego Internetu. Kontakt: web96@wilkowski.org Subskrybuj kanał RSS

Jaki będzie internet w przyszłości? Prognozy z 1998 roku

Linki
Pod koniec lat 90. Web był już medium, w którym wypadało się pokazać (magazyn Chip 2/1998)

W 1998 roku nakładem wydawnictwa Znak wyszła książka Tomasza Bieniasa “Internet”. Był to niewielkich rozmiarów (140 stron) przewodnik po Sieci, różniący się od innych wydawanych w tym czasie jakością riserczu i językiem.

Jakościowe wprowadzenie do Internetu

Wbrew marketingowej zapowiedzi na tylnej okładce, nie jest to proste wprowadzenie w stylu “gdzie kliknąć”. Oczywiście autor przedstawia podstawowe pojęcia, prezentuje oprogramowanie, opisuje usługi internetowe, ale dodatkowo proponuje głębszą analizę. Na przykład, pisząc o czasopismach online, podnosi temat cenzury i upowszechniania się selfpublishingu, krytykuje też (bez zbędnych złośliwości) “jednoosobowe media”, zastanawiając się, jak wiele można pokazać w Sieci. Przywołuje tu Jennifer Ringley, uznawaną za pierwszą “camgirl”, lifecasterkę transmitującą online niecenzurowany obraz ze swojego domu.

W ostatnim rozdziale autor stara się opisać przyszłość Internetu. Książka wyszła w 1998 roku, co oznacza, że minęło aż 25 lat! Chciałbym w tej notce przywołać propozycje Bieniasa, oczywiście nie po to, aby je wyszydzić (tak łatwo wpaść w prezentyzm i oceniać te propozycje wobec tego, co już współcześnie wiemy). Wartościowe wydaje mi się poznanie, jak można było myśleć o Internecie i Webie w momencie, w którym Internet dla zdecydowaniej większości Polaków był jeszcze medium niszowym, niepoznanym, zdecydowanie niecodziennym - w tym czasie w Polsce korzystało z Internetu około 4 proc. populacji (głównie osoby z dużych miast, z wyższym wykształceniem i dochodami), samych korzystających codziennie było… 1 proc.

Naprawdę zaskoczyło mnie, że tak wiele przewidywań z 1998 roku sprawdziło się doskonale. Bienias pisze co prawda, że omawia propozycje już usłyszane, “zebrane i powtarzające się wątki prognoz szefów firm komputerowych oraz specjalistów i obserwatorów branży”, ale trudno uznać, że był w tym jedynie biernym przekaźnikiem: prognozy “z rynku” musiał pozbierać, ocenić i zdecydować, które - jako najbardziej wartościowe - zmieszczą się w końcowym rozdziale jego książki.

W przyszłości Internetu nie będzie

Rozdział otwiera mocny akcent:

“W przyszłości Internetu nie będzie. Trudno powiedzieć, jak szybko, ale zapewne kiedyś nie będzie konieczności używania jakiejś specjalnej nazwy dla sieci komputerowej łączącej prawie wszystko. Każdy będzie korzystał z jej usług, nawet nie wiedząc, że za nimi stoi.” (s. 138)

Dziś tak rzeczywiście jest, prawda? Kiedy czytałem ten fragment, przypomniało mi się badanie z 2015 roku:

“11% of Indonesians who said they used Facebook also said they did not use the internet” (źródło)

Także w języku codziennym, w ciągu 25 lat rozmaite usługi internetowe (od IRC przez pocztę elektroniczną, FTP czy WWW) zlały się w jeden “Internet”, a właściwie to “internet” (chociaż nie wiem, czy to już eponim, taki jak ksero, cola, polaroid czy flamaster).

W 1998 roku można było być pewnym, że internet jako medium się ostanie: być może aż do kryzysu dot-comów (2000-2001) ta pewność mogła przyjmować jakąś postać “uniwersalnego” prawa. To także czas, w którym kończy się stara różnorodność sieci: Tomasz Bienias poświęca jeszcze rozdział Gopherowi, ale pisze już, że to “WWW dla ubogich” i pokazuje jego upadek.

Powszechność internetu będzie ujawniać się także w tym, że za jego pomocą będzie można pracować, załatwiać sprawy urzędowe, wykonywać operacje na kontach bankowych, uczyć się “wirtualnie”, zapisywać się do lekarza albo nawet dostawać poradę online.

Wideo na zamówienie

“Wideo na zamówienie może być jedną z usług dostarczanych przez multimedialne pojecie sieci. W przyszłości pojęcie dzisiejszego programu telewizyjnego [planu audycji - przyp. MW] może zniknąć - zamiast niego będziemy mieć do czynienia z listą dostępnych w danym dniu nowych programów. Kiedy tylko przyjdzie nam ochota, obejrzymy wybraną pozycję” (s. 139)

Bienias - być może powtarzając przewidywania rynkowe - zwraca uwagę na to, że: “każdy będzie miał w domu komputer”, ale niekoniecznie w postaci peceta, na przykład może być on “ukryty za dodatkowymi możliwościami dostępnymi za pomocą telewizora” (s. 140). Na razie problemem była szybkość połączenia - już w 1998 roku Netflix zaczął oferować klientom szeroki katalog filmów, ale były one wysyłane pocztą. Nie oznacza to jednak, że wideo było nieobecne we wczesnym Webie:

On 5 September 1995, ESPN SportsZone streamed a live radio broadcast of a baseball game between the Seattle Mariners and the New York Yankees to thousands of its subscribers worldwide using cutting-edge technology developed by a Seattle-based startup company named Progressive Networks (A history of media streaming and the future of connected TV)

Ciągle na bieżąco

Jak pisze Tomasz Bienias,

“W świecie sieci komputerowych w każdej chwili będzie można poznać najświeższą relację na temat wybranego wydarzenia. Będzie można zagłębić się w detale i dowiedzieć praktycznie wszystkiego o okolicznościach i miejscu, w którym do niego doszło. Nowe informacje z dziedzin, którymi się interesujemy, dadzą same o sobie znać - np. wyświetlając wykrzyknik w rogu ekranu naszego odbiornika” (s. 139)

Powiadomienia “push” zostały wprowadzone przez Apple w 2009 roku.

Źródła i interfejsy

Bienias, za prognozami zagranicznymi, przewiduje nieustanny postęp w rozwoju infrastruktury sieciowej, chociaż w 1998 roku w Polsce takie oczekiwania mogły być bardzo na wyrost. Jak pisze, “Gniazdko” internetu pojawić się ma masowo w domach obok gniazdek telefonu i gniazd anteny TV, a być może nawet “zastąpi je oba”.

Internet będzie nie tylko bardziej dostępny, ale też używanie komputerów stanie się prostsze. Bienias narzeka tu na osoby, które “nie potrafią nawet zaprogramować czasu nagrywania w magnetowidzie”, ale przekonuje, że “takich ludzi”, osób bojących się nowych technologii, jest coraz mniej. Z jednej strony powszechny wzrost kompetencji cyfrowych (co dziś jest raczej dyskusyjne), z drugiej - coraz bardziej intuicyjne korzystanie z komputerów:

“komputery będą rozumieć komendy głosowe, będą nawet w stanie wyczuć emocjonalny stan użytkownika”

Na pełną realizację tej prognozy trzeba było trochę poczekać: Apple udostępnił Siri w 2011 roku, a Google wyszukiwanie głosowe w 2012 roku. W 2021 roku Spotify otrzymało patent na system rozpoznawania emocji użytkowników oraz miejsca, w jakim przebywają.

XXI wiek

“Tygodnik ‘Polityka’ w 1998 roku zorganizował wśród czytelników głosowanie nad listą najważniejszych wynalazków XX wieku. Internet znalazł się w nim na 60. miejscu. Nic dziwnego. To już technologia XXI wieku. Przyszłość, która zaczyna się dzisiaj” (s. 141)

Optymistyczne wizje Bieniasa pokazują, że popularna opowieść o wczesnym internecie była opowieścią bardzo “modernizacyjną”, mówiono o tym medium chyba w sposób zupełnie inny niż np. kilka lat wcześniej o magnetowidach, za których to sprawą - jak piszą Mirosław Filiciak i Patryk Wasiak:

nowe grupy uprzywilejowane – mniej zasobne w kapitał kulturowy, za to zamożne – mogły wyrwać się z inteligenckiego gorsetu i pielęgnować własny, indywidualny gust (Jak się żyło w epoce magnetowidów?)

Kiedy magnetowid schlebiać miał niskim gustom oraz być po prostu narzędziem konsumpcji, Internet zmieniał, unowocześniał, ułatwiał, był wyzwaniem, tak jak w optymistycznej opowieści o latach 90. wyzwaniem (ale i szansą) była transformacja ustrojowa i nowa kapitalistyczna gospodarka. Że nie tylko w przypadku transformacji była to opowieść nieprawdziwa, pokazuje fakt, że dopiero w 2009 roku dostęp do internetu miała ponad połowa gospodarstw domowych w Polsce. Optymizm ostatniego rozdziału książki Tomasza Bieniasa jeszcze przez dekadę miał być optymizmem dla wybranych.